Przedstawiam dwa naszyjniki z "odgrzewanym" sercem oraz łańcuszkami, wzbogaconymi ogniwkami.
Pierwsze z serc z AC, jeszcze przed wypaleniem upadło i przełamało się na dwie połowy.
Nie będę cytować słów, które towarzyszyły temu upadkowi, napiszę tylko, że zostało ono wypalone, następnie zlutowane i na dokładkę dolutowałam "wzmocniki". Zapraszam :)
pierwsze serce wygląda, jakby takie miało własnie być, nie przejmuj się. obie prace są śliczne :)
OdpowiedzUsuńTo "złamane" serce jest super! I nie przyznawaj się pod żadnym pozorem, że miało być inaczej ;) A to drugie - lubię Twoje ascetyczne prace :)
OdpowiedzUsuńWażne, że się mocno trzyma. Mnie od miesiąca ciągle coś upada. Też nie będę pisać co wydobywa się z moich ust i co kotłuje w głowie. Dzisiaj też co p... Chyba wyciągnę mężowską lutownicę...
OdpowiedzUsuńPięknie i walentynkowo.
Serca w rozterce hihi;-))). A ja lubię ten motyw i już:-)))
OdpowiedzUsuńOj znam to. Mi tak raz spadł mały listek paproci :/ Chyba wiem, co mówiłaś w momencie upadku :P
OdpowiedzUsuńAle Twojemu serduszku upadek dodał uroku ;)
Jakie piękne...proste i piękne:) Takich inspiracji szukam...dziękuję! Zapraszam do mnie na losowanie http://bellanecia.blogspot.com/2013/10/losowanie.html
OdpowiedzUsuń